Tę notkę zacznę od przytoczenia ważnego wydarzenia z życia Carla Gustava Junga. Ten wybitny XX-wieczny psycholog był kiedyś współpracownikiem Zygmunta Freuda, a co więcej, twórca psychoanalizy chciał mianować Jung swoim następcą. Przyszłość jednak okazała się inna. Jung bowiem nie zgadzał się z Freudem co do jego panseksualnej koncepcji świata, w której wszystkie aspekty życia wywodzą się z tłumionego popędu seksualnego. Napięcie pomiędzy tymi dwoma myślicielami stało się tak mocne, że w końcu musiało dojść do zerwania ich relacji. Jung stanął wtedy przed trudnym zadaniem, bowiem nie miał żadnej koncepcji psychologicznej, którą mógłby zaproponować ludziom. Zaczął więc powoli poszukiwać swojej własnej drogi. Niewątpliwe przełomowym momentem w psychologicznej karierze Junga było zadanie sobie następujących pytań: „W jakim miecie żyje człowiek dzisiaj?”, „Czy i ja w nim żyję?”. Poszukiwanie satysfakcjonującej odpowiedzi na tę wątpliwość przyniosło niesamowity efekt – powstała szkoła psychoterapeutyczna zwana „psychologią analityczną”.[1]
I. Czym jest mit życiowy?
Historia Junga może być bardzo inspirująca, jednak najpierw trzeba wyjaśnić, co to jest mit życiowy. Mit życiowy to coś, co warunkuje całe życie – coś w co się bardzo mocno wierzy. Mitem w tym kontekście mogą być przekonania religijny, ale również i wszelkiego rodzaju światopoglądy. Stąd też nie trudno zauważyć, że mit życiowy jest przekazywany nam zarówno przez rodzinę, w której się wychowujemy oraz społeczności i kultury, w jakich przyszło nam żyć.
Jung w pewnym momencie życia poddał zatem w wątpliwość celowość swojego życia. Przede wszystkim zauważył, że nie żył już w „micie chrześcijańskim” jak większość osób w jego czasach. Musiał znaleźć nową mitologie, która sprawiłaby, że jego życie stałoby się bardziej klarownie i zrozumiałe. Wtedy też rozpoczęła się u niego konfrontacja z nieświadomością, która dała podwaliny dla jego koncepcji psychologicznej.
Jung utworzył własny światopogląd, lecz to nie znaczy, że każdy człowiek, który zaneguje narzucone mu wartości, wykreuje coś nowego. Wielu ludzi odchodzi od mitu przekazanego mu przez innych i podejmuje drogę, której efektem jest powrót do pierwotnego światopoglądu. Różnica jest jednak taka, że człowiek po takiej podróży staje się w pełni świadomy wybranego sposobu patrzenia na świat. Może się bowiem okazać, że mit, który jest nam potrzebny do rozwoju jest tożsamy z tym ofiarowanym nam przez rodzinę, społeczność lub kulturę. Żeby jednak to stwierdzić, trzeba najpierw to sprawdzić. Stąd też należy poddać refleksji lub też postarać się zanegować wcześniej znane wartości.
Jeżeli okażę się, że dotychczasowy mit nie był adekwatny w stosunku do naszego życia (np. blokował nasz potencjał lub możliwości), wtedy staje się przed dużym wyzwaniem – trzeba znaleźć coś, co do nas przemawia lub stworzyć własny sposób patrzenia na świat. W przypadku pierwszej ewentualność w dzisiejszych czasach nie ma z tym problemu. Wystarczy rozejrzeć się w koło, aby ujrzeć pełen wachlarz różnorakich światopoglądów – jest w czym wybierać! Z tworzeniem własnego mitu jest trochę gorzej. Trudnością jest przede wszystkim znalezienie osób, którą będą nas w tym wspierać. W początkowych fazach może towarzyszyć nam samotność i niezrozumienie. Niewątpliwe będzie prowadzić to do zniechęcenia i myśli w stylu: „Może jednak warto się wycofać i wrócić do tego co znane?”. Odpowiednia motywacja i samozaparcie w tym kontekście to podstawa – inaczej nie jest się w stanie przejść przez te niedogodności. Samotność prędzej czy później odejdzie, ponieważ w końcu znajdą się odpowiedni ludzie, którzy zaakceptują Ciebie takim, jakim jesteś w istocie. Kiedy uda się nam przeforsować swoją prawdę, czeka nas satysfakcja z bycia na właściwej ścieżce i to jest piękne!
II. Mit życiowy a rozwój osobisty…
Poszukiwanie swojego mitu jest niewątpliwie związane z rozwojem osobistym. Jeżeli ktoś chcę się zajmować samodoskonaleniem powinien zbadać swój dotychczasowy mit życiowy i poddać go krytycznej refleksji. W przypadku gdy tego nie uczyni, nie można mówić o właściwym rozwoju. Droga każdego człowieka zainteresowanego doskonaleniem swojego wnętrze musi być bowiem w pełni świadoma. Najlepiej zobrazuje to krótka historyjka, którą usłyszałem kiedyś od znajomego.
Piotr podczas nocnego powrotu do domu, spotkał faceta, który szukał czegoś na oświetlonym przez latarnie fragmencie chodnika. Podszedł więc do nieszczęśnika i zapytał się go:
– Czego Pan tak intensywnie poszukuje?
– Zgubiłem klusze do mojego domu! – odparł tamten z nieskrywanym smutkiem.
Piotr postanowił pomóc. Przeszukał cały oświetlony fragment, lecz nie znalazł niczego. Zapytał zatem:
– Jest Pan pewien, że klucze wypadły Panu akurat w tym miejsce?
– Szczerze? Nie.
– To dlaczego szuka Pan ich w tym miejscu? – zapytał zaintrygowany Piotr.
– Bo tutaj cokolwiek widać.
Tak też jest z niedopasowanymi mitami. Światło, które z nich pada nie zawsze jest w stanie pomóc nam w odnalezieniu kluczy do naszego wnętrza. Ludzie, którzy nie poddadzą refleksji swojego życia, często zachowują się jak nieszczęśnik, któremu chciał pomóc pan Piotr.
Życzę Czytelnikom udanych i owocnych rewizji mitów swojego życia!
[1] Informacje w poście pochodzą z następującego źródła: C. G. Jung: Wspomnienia, sny, myśli. Warszawa 1999, s. 155-177.