Ludzie często określając czyjeś nastawienie do życia używają słów optymista lub pesymista. Co do tego, że takie podejścia do świata istnieją nie ma żadnych wątpliwości, problem pojawia się jednak w momencie, kiedy zaczynamy zastanawiać się nad tym, na ile bycie jednym lub drugim jest uwarunkowane genetycznie. Niektórzy twierdzą, że wszystko jest zależne od genów, inni natomiast przyjmują założenie, że determinują nas wyłącznie czynniki zewnętrzne (tj. wychowanie, środowisko, doświadczenia życiowe itp.). Czy jesteśmy w stanie określić, które z tych podejść jest bliższe prawdy? A może oba są błędne i istnieje jakieś inne wytłumaczenie? To jeden z problemów, nad którym pochylam się w tej notce. Drugą ważną sprawą jest to, czy któreś z dwóch wyżej wspomnianych nastawień jest dla nas lepsze – to również jest częstym tematem rozmów o rozwoju osobistym. Rozważenie tego aspektu prowadzi do kwestii równowagi psychicznej. Zapraszam do lektury!

I. Dziedziczenie czy czynniki zewnętrzne? – co wpływa na nasze podejście do świata

Tytułowe pytanie tej części notki zadał w powieści Pantofel. Historia mojego kuzyna XIX-wieczny prekursor polskiej prozy psychologicznej Ludwik Sztyrmer. Bohater tego utworu literackiego dochodzi do wniosku, że prawda leży pośrodku. Połowa zależy od dziedziczenia, a połowa od środowiska, w którym żyjemy. Swoje postrzeżenia zaczyna udowadniać na podstawie własnych doświadczeń i charakteru rodziców1. Mimo, że, jak zauważają badacze, twórczość Sztyrmera jest często bardzo autobiograficzna2, to nie sposób jednostkowego przykładu traktować jako dowodu na potwierdzenie danej hipotezy. Okazuje się jednak, że XIX-wieczny pisarz miał w swoich intuicjach bardzo dużo racji, ponieważ jego założenie znajduje potwierdzenie we współczesnej nauce.

Badania wykazują, że geny w 40-60% warunkują naszą podatność na nasz nastawienie do świata. Wynika z tego, że średnio 50% będzie na pewno zależeć od naszej własnej aktywności. Co więcej, nasze działania nad zmianą nie są zależne od wieku – nawet będąc dojrzałym możemy wiele zdziałać3.

II. Konsekwencje posiadania tej wiedzy

Zobaczmy teraz jak może nam się przydać zdobyta powyżej wiedza.

1) Koniec wymówek!

Skoro jesteśmy jednak przynajmniej w połowie odpowiedzialni za nasze nastawienie, to pora skończyć z wymówkami w stylu „Ja taki już jestem”. Opinie dotyczące prymatu genów nad naszym nastawienie należy zatem wyrzucić do kosza, ale też mieć z tyłu głowy, że istnieją pewne genetyczne ograniczenia, których nie przeskoczymy. Tak więc powyższa wiedza pozwala nam utrzymać zdrową równowagę w naszym rozwoju. Warto jednak przyjrzeć się, co się stanie, gdy jednak o tym zapomnimy…

2) Konieczność zachowania równowagi

Jeżeli mamy genetyczną podatność na konkretne nastawienie do świata, to, jeśli pójdziemy jednostronnie za nim w ciemno i zaczniemy je świadomie rozwijać jednocześnie ignorując jego przeciwieństwo, możemy zaburzyć naszą psychiczną równowagę. Łatwo zauważyć to na podstawie mechanizmu projekcji, czyli mówiąc najprościej rzutowaniu naszego stanu psychicznego na świat zewnętrzny (w tej części notki korzystam z informacji zebranych przeze mnie w notce: O psychologicznym mechanizmie projekcji prawie wszystko…). Właściwie można wyróżnić tu pewne stadia – zacznijmy od początku

Pierwsze stadium: projekcja atrybutywna

Jesteśmy tak zaślepieni naszym nastawieniem, że wydaje nam się, że świat działa zgodnie z nim. Stąd też „hurra optymista” nie będzie widział żadnych negatywności, a co za tym idzie, zamiast zmieniać swoje życie, zacznie racjonalizować wszystkie nieprzyjemne wydarzenia w taki sposób, aby uznać je za dobre i nie warte modyfikacji. Dobrą metaforą będzie tu człowiek, na którego plują, a on cieszy się, że pada przyjemny deszcz. Podobnie będzie ze skrajnym pesymistą – świat stanie się dla niego siedliskiem tego co najgorsze. Wszystko jednak ma swoje granice, stąd też musi w końcu dojść do drugiego, dość paradoksalnego stadium.

Drugie stadium: projekcja panglosowsko-kasandryjska

W tym momencie człowiek zaczyna odczuwać emocjonalnie, że rzeczywistość jawi się inaczej, niż sądzi, lecz uparcie trwa przy swoim wyrobionym nastawieniu. „Hurra optymista” zatem wciąż daje się opluwać traktując to jak deszcz, chociaż czuje, że coś tu nie gra. Pesymista również emocjonalnie zacznie dostrzegać jakieś pozytywy, ale jego zacietrzewienie nie pozwoli mu ich dopuścić do głosu. Oczywistym jest, że w takiej sytuacji musi dojść do mechanizmu obronnego zwanego wyparciem, czyli po prostu wyrzucaniem poza pole świadomości niechcianych treści4. To sprawia, że pojawia się kolejne stadium projekcji.

Stadium trzecie: projekcja podobieństw (projekcja bierna)

Wyparcie powoduje, że w końcu wyzwalamy naszą świadomość od niechcianych stanów psychicznych. One jednak nie znikają, lecz przebywają w naszej nieświadomości, by potem, poza naszą wolą zostać rzutowane na świat. W tym kontekście „hurra optymista” wciąż nie zmieni swojej sytuacji, bo będzie nadal uważał ją za idealną. Zmiana jednak zajdzie w tym, że zacznie wokół zauważać u innych (trafnie lub nie trafnie), że są w niekorzystnych dla siebie warunkach. Pesymista natomiast będzie wciąż ubolewał nad złym życiem, jednocześnie widząc, że innym udaje się coś w tym „przeklętym życiu osiągnąć”.

Jak widać stronniczość w kontekście naszego nastawienia może doprowadzić do dość niekorzystnych skutków. Aby trafnie oceniać nasze życie i wprowadzać w nim zmiany konieczne jest zatem zachowanie równowagi w osądzaniu świata.

III. Jak w praktyce równoważyć nasze nastawienie

Przyjrzyjmy się teraz temu jak osiągać psychiczną harmonię. Warto w tym kontekście przeczytać wcześniej podlinkowaną notkę o projekcji, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie padliśmy ofiarą tego mechanizmu obronnego. We wpisie można również znaleźć metody radzenia sobie z tym mechanizmie obronnym.

Inną techniką, która pomoże nam w równoważeniu jest przyjęcie jednego z przekonań, które zaprezentowałem w notce: Bądź „Przyjacielem” i „Uczniem”! – o dwóch postawach, które wspierają samorozwój. Chodzi oczywiście o bycie Uczniem Życia – w tym kontekście akceptujesz to, co daje Cie los oraz wyciągasz z tego wnioski na przyszłość. W akceptacji pomóc może też Technika Uwalniania, czyli narzędzi dzięki któremu uczysz się w pełni, bez oporów odczuwać każdą emocję, która Ci się przydarza. Po tym, jak emocja się wypali, jesteś w stanie wyciągnąć jakieś racjonalne wnioski. O tej technice piszę we wpisie: Jak (nie) radzić sobie z emocjami – Technika Uwalniania David R. Hawkinsa.

W kontekście kształtowania optymizmu warto też skorzystać z ćwiczenia w okazywaniu wdzięczności, które proponuję w notce: „Cieszmy się z małych rzeczy…” – jak być szczęśliwym bez zbędnych wysiłków?

Do tego oczywiście warto samemu poszukać dla siebie sposobów na utrzymywanie równowagi – może znajdzie się coś jeszcze dla Ciebie w moich notkach… 😉

IV. Podsumowanie

Pierwszy wniosek z tej notki płynie taki, że każdy, oczywiście w ramach swoich ograniczeń, może zmienić coś w swoim życiu. Drugą istotną kwestią jest to, że zarówno optymizm, jak i pesymizm w swoich skrajnych wersjach mogą okazać się dla nas zgubne. Lepiej zatem trzymać równowagę pomiędzy jednym a drugim, czego Tobie z całego serca życzę 🙂


L. Sztyrmer: Pantofel. Historia mojego kuzyna. W: Tegoż: Powieści nieboszczyka pantofla. Wybrał i opracował oraz szkic o życiu i twórczości napisał Lech Sokół. Warszawa 1978, s. 5-116.

2 L. Sokół: Posłowie – Ludwik Sztyrmer. Historia życia i twórczości. W: Tamże, s. 541-543.

3 I. Kucharewicz: Co z tym szczęściem? Psychologia pozytywna w praktyce. Warszawa 2015, s. 15-19.