Ryszard Riedel w utworze Kim jestem? – jestem sobie śpiewa:
Jestem sobie prawdą, fałszem i zagadką też.
Jestem sobie ojcem, sobie matką, sobie bratem.
Jestem sobie prawdą, fałszem i zagadką też.
Jestem sobie ojcem, sobie matką, sobie bratem.
Szatanem jestem złym, aniołem z aureolą,
Wrogiem i kochankiem, aktorem z ulubioną rolą,
Dopełnieniem świata, oceanem, pustą szklanką.
Jestem i wyrokiem, nawet sędzią, nawet katem.
Jestem, jestem wszystkim, nawet bogiem,
Tylko sobą, sobą być nie mogę, o nie!
Jestem, jestem wszystkim, nawet bogiem,
Tylko sobą, sobą być nie mogę, o nie![1]
Wynika z tego, że może stać się kim chce, lecz nigdy sobą. Doświadczenie opisane w tej piosence wciąż mocno dotyka ludzi, co miałem okazje zobaczyć podczas prowadzonych przeze mnie spotkań i warsztatów. Wątki dotyczące autentyczności, bo o niej mowa, wplatały się praktycznie w każdą rozmowę, niezależnie od tematu spotkania. W związku z tym postanowiłem poświęcić tej kwestii notkę.
I. Czym autentyczność (nie)jest?
Jeśli zapyta się ludzi o to, co znaczy być autentycznym, to odpowiadają najczęściej, iż chodzi o pokazywanie swojego prawdziwego, wyjątkowego oblicza i życie zgodnie z sobą. Zdarzało mi się też słyszeć opinie, że społeczeństwo przez swoją strukturę potrafi pozbawić człowieka autentyczności. Kiedyś również myślałem podobnie i w związku tym, za każdym razem, gdy nie pokazywałem „prawdziwego siebie”, czułem ogromny wyrzut sumienia. Nie ma w tym nic dziwnego, że po jakimś czasie uznałem, że właściwie nie da się być sobą i mogłem obiema rękami podpisać się pod tekstem napisanym przez Ryśka.
Sytuacja zmieniła się diametralnie po pewnym pamiętnym wykładzie z filozofii i psychologii egzystencjalnej, który prowadził dr Dariusz Olesiński na pierwszym roku magisterki z doradztwa filozoficznego i coachingu. Otóż rozdzielił on autentyczność od absolutnej transparentności samego siebie. Kiedy bowiem mówimy wszystko o sobie wszystkim i wszystkim pokazujemy naszą prawdziwość to stajemy się celebrytami, którzy sprzeniewierzają swoją intymność. Autentyczność według prowadzącego byłaby raczej związana z zastanawianiem się nad tym co, ile, komu i w jaki sposób będziemy pokazywać i mówić. Kiedy podejmiemy już decyzje o stopniu otwartości względem danych osób czy sytuacji, to stajemy się autentyczni, ponieważ zaczynamy w końcu świadomie „zarządzać” (to moje słowo, bo doktor takimi przenośniami się raczej brzydził) własnym wnętrzem.
Prezentowane podejście do autentyczności trafiło do mnie, tym bardziej, że miałem świadomość jeszcze jednej rzeczy – istnienia „masek społecznych”. Proponowane przez doktora spojrzenie idealnie korelowało z tym konceptem. Spójrzmy…
II. Persona, czyli „maska społeczna”
XX-wieczny psycholog Carl Gustav Jung zauważył, że człowiek posiada „personę”, czyli pewną psychiczną funkcje, która umożliwia mu odpowiednie wchodzenie w relacje w cywilizowanym społeczeństwie[2]. Nazwa dla tej funkcji nie została wybrana przypadkowo, ponieważ tak w antyku nazywali maski, które był używane przez aktorów[3]. Dzięki nim człowieka grający na scenie w amfiteatrze był w stanie zakomunikować charakter postaci oraz mówić głośniej, aby ludzie siedzący dalej byli w stanie go usłyszeć i zrozumieć[4]. Chodziło zatem o pewien sposób komunikację pomiędzy aktorami i widzami, który jest również widoczny w życiu społecznym. Jednostki, aby się komunikować muszą bowiem przyjąć jakąś z góry określoną dla danej sytuacji bądź chwili rolę[5]. Kiedy o tym myślę, to wyobrażam sobie, że nasze życie składa się z wielu scen, na które wchodzimy mniej lub bardziej świadomie. Idąc na przykład do szkoły przyjmujemy rolę ucznia, a wraz z tym pewien pakiet możliwych zachowań, cech, zasad, norm itp. Ta sama osoba będąc w domu jest dla rodziców dzieckiem – tu kolejny raz człowiek dostaje zbiór odpowiednich atrybutów. Właściwie opiekunowie też zupełnie inaczej będą się zachowywać w sypialni, niż w kontaktach ze swoim podopiecznym. Przechodząc bardziej w stronę spraw zawodowych, tu również czekają nas odpowiednio ograniczone możliwości – policjant ma być zdecydowanie inny niż ksiądz, nauczyciel, czy też polityk. Można by wymieniać długo, ale zasada zawsze jest ta sama – w konkretnych momentach/sytuacjach człowiek musi zachowywać się odpowiednie, posiadać właściwie cechy charakteru, korzystać z konkretnych psychicznych zasobów, a także przyjąć dopasowany sposób mówienia, ubierania się i poruszania. To wszystko składa się na jego maskę[6].
Teoria „persony” jest tożsama z tym, co zostało nazwane w psychologii społecznej „teorią ról społecznych[7]. Człowiek bowiem posiada pewne ograniczenia i normy, które są związane z występowaniem danej maski. Ksiądz zatem powinien utrzymywać celibat i być wzorem dla innych ludzi, inżynier budowalny natomiast musi być konkretny i precyzyjny, lekarz z kolei ma skutecznie leczyć, ale też być okazem zdrowia. Warto dodać, że są role, które determinują praktycznie całe nasze życie (np. podany wyżej ksiądz, czy patrząc szerzej „dorosły człowiek, „dziecko”, „starszy człowiek”) oraz takie, które występują tylko w konkretnych jego obszarach (np. kierownik sklepu). Warto dodać za profesorem psychologii Czesławem Nosalem, że zdolność do wchodzenia w rolę jest ewolucyjnie uwarunkowaną koniecznością zakorzenioną w naszym układzie psychicznym[8] (jest to właściwie jeden z archetypów [uniwersaliów gatunku ludzkiego], o których pisałem w notce: Archetypy w pigułce – geneza, definicja, naukowość i zastosowanie w marketingu nieświadomości zbiorowej). Stąd człowiek ma wpisane w swojej naturze, aby odgrywać rolę utworzone przeze społeczeństwo. Co ciekawe dotyczy to także bycia pustelnikiem, bo wtedy również należy przyjąć pewien pakiet zachowań i cech określonych społecznie, a związanych z obraną maską.
III. Persona a autentyczność
Wiemy już, że persona jest naturalnym elementem ludzkiej psychiki oraz, że dzięki niej można się porozumiewać w społeczeństwie. Właściwie jesteśmy skazani na przebywanie w roli – w końcu jak mówił Arystoteles „człowiek jest zwierzęciem społecznym”[10], a co za tym idzie, określa siebie zawsze w stosunku do innych ludzi. Stąd też parafrazując słowa Witolda Gombrowicza „[…] nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę”[9] można powiedzieć „nie ma ucieczki przed maską, jak tylko w inną maskę”. Oznacza to, że nie można pozbyć się roli (jak wyżej wspomniany pustelnik). Nawet więc jeśli ktoś przyjmie, że autentyczność polega na absolutnej transparentności swojego wnętrza, to co najwyżej osiągnie maskę dziwaka bądź samotnika[11]. Spotka się to oczywiście z ostracyzmem społecznym, bowiem przyjął on personę, która nie wpływa dobrze na życie w grupie[12]
Inną drogą stosunku do persony jest absolutne podporządkowywanie się narzuconej masce. Jeśli to uczynimy, to możemy stać się idealnymi przedstawicielami danej profesji, czy też roli. Jednocześnie jednak staniemy się sztuczni, a to właśnie najczęściej takie osoby są odczytywane jako nieautentyczne. Nie posiadają one bowiem żadnych charakterystycznych dla siebie (indywidualnych) cech i zachowań[13]. Ponadto w takiej sytuacji człowiek wypiera do nieświadomości wszystkie cechy i zachowania, które mogą zakłócić jego idealność[14]. Powstają wtedy w psychice kompleksy, które potrafią w niespodziewany sposób wpływać na nasze życie – pisałem o tym już w notce: Masz kompleksy? To dobrze! Gorzej, gdy one mają Ciebie – czym są kompleksy i jak sobie z nimi radzić .
Mamy zatem dwa ekstrema – nieudaną próbę ucieczki od persony oraz bezkrytyczne podążanie za nią. Oba prowadzą do beznadziejnych rezultatów w kontekście autentyczności. Istnieje na szczęście trzecie wyjście, które głębiej tłumaczy wcześniej wspomnianą myśl dr Olesińskiego. Otóż według Junga zdrowa persona budowana jest w oparciu o trzy czynniki[15]:
- Obraz człowieka, jakim ktoś chce być
- Obraz człowieka uznawany za ideał społeczny
- Psychiczne i fizyczne warunki, które ograniczają zaistnienie obrazów z dwóch wyższych punktów.
Kiedy połączymy te trzy elementy przy tworzeniu swojej maski, to powstanie rola oparta na kompromisie pomiędzy naszymi pragnieniami, a roszczeniami społecznymi. Wtedy więc w realizujmy swoją indywidualność w kontekście pewnych ram. Jeżeli będziemy czynić to świadomie, to możemy umieszczać w różnych rolach, różne nasze zachowania i cechy, co w ostatecznym rozrachunku sprawi, że w kontekście całego życia możemy większość (a może i wszystkie?) posiadanych przez nas zasobów rozdysponować. Niektóre jednak będą musiały pozostać w nas na dłużej ukryte (może i na zawsze) lub być realizowane w samotności (przy użyciu maski samotnika). Oznacza to oczywiście, że trzeba przyjąć pogląd, iż człowiek jest czymś więcej, niż maska, która zakłada[16]. Wtedy też będziemy mogli odpowiednio wymieniać rolę w zależności od sytuacji w jaką wejdziemy lub zostaniemy wrzuceni[17] i zarządzać całym tym procesem w oparciu o swoje wartości.
Oczywistym jest, że w trakcie drogi do samoświadomości będziemy odkrywać w nas kolejne nowe zasoby. Dlatego też ważne jest, aby rozumieć już poznane elementy i odkrywać w sobie coraz więcej nowych jakości, a potem decydować co, gdzie i w jaki sposób będzie realizowane. To właśnie wtedy staniemy się autentyczni sami ze sobą. Po pierwsze będziemy bowiem uznawać naturalną konieczność posiadania odpowiednich ról, udoskonalać je i wymieniać, a z drugiej strony staniemy się świadomi naszego wnętrza – zaczniemy czuć nasze potrzeby i szukać drogi ich realizacji.
Ważnym punktem w kontekście persony jest oczywiście pójście za powołaniem, czy też wewnętrznym przeczuciem, które nam podpowiada, w jakiej roli będziemy się czuć najlepiej. Kroczymy wtedy drogą swojej prawdziwej życiowej misji. Ktoś może więc czuć, że powinien zająć się śpiewaniem, inna osoba będzie czuła natomiast, iż jej przeznaczeniem jest weterynaria. Nie trzeba chyba specjalnie argumentować, że wybranie roli w oparciu o to kryterium jest niezwykle ważne dla jakości naszego życia. Polecam poeksplorować ten temat, w czym mogą stać się użyteczne książki Kod duszy Jamesa Hilmana oraz Mów własnym głosem Reginy Brett.
Podsumowanie
W obliczu informacji zawartych w tej notce, utwór Kim jestem? – jestem sobie wydaje się zatem dość naiwny, a co za tym idzie, obawy artysty związane są raczej z błędnymi przekonaniami dotyczącym pojęcia autentyczności. Autentyczność jest bowiem związana z naszą człowieczą kondycją, a więc naturalną potrzebą życia w społeczeństwie. Stąd też zawsze musimy ograniczać się do masek, które, jeśli będę dobrze „wystrugane”, zaczną współgrać z nami i z tym, co w nas wyjątkowe.
Spróbuj już dzisiaj rozpisać wszystkie role, które przychodzi Ci pełnić w życiu i postarać się porozmieszczać do zasoby, tak aby jak najwięcej z nich znalazła się obrębie twoich masek. Zastanów się też, czy droga, którą wybrałeś jest związana z twoim wewnętrznym głosem. Jeśli nie, to odpowiedz sobie szczerze na pytanie, czym chciałbyś się tak naprawdę zająć, a co za tym idzie, do obrania jakiej roli powinieneś dążyć. Powodzenia 🙂
[1] https://www.dzem.com.pl/dyskografia/dzem-zlota-kolekcja.html
[2] D. Sharp: Persona. W: Leksykon pojęć i idei C.G. Junga. Tłum. J. Prokopiuk, Wrocław 1998 s. 124.
[3] C.G. Jung: Typy psychologiczne. Tłum. R. Reszke. Warszawa 1997, s. 515.
[4] E. Pascal: Psychologia jungowska. Teoria i praktyka. Tłum. G. Skoczylas. Poznań 1992, s. 44-45.
[5] C.G. Jung: Typy psychologiczne…, s. 515.
[6] J. Jacobi: Psychologa C.G. Junga. Tłum. S. Łypacewicz. Warszawa 1992, s. 46.
[7] D. Perlman: Teoria ról społecznych. W: Encyklopedia Blackwella. Psychologia społeczna. Red. J.Czapiński, Warszawa 2001, s. 652-657.
[8] CZ.N. Nosal: Archetypy, typy psychologiczne i osobowość. „ABLO albo. Problemy psychologii i kultury” 2017, nr. 1:
Dzieło Junga. Ludzie, idee, kultura, s. 30.
[9] http://lubimyczytac.pl/cytat/386
[10] P. R. Truijillo: Aystoteles. Od możności do aktu. Tłum. A. Paleta, B. Sosnowska. Warszawa 2018, s. 88.
[11] J. Jacobi: Psychologia C.G. Junga…, s. 46.
[12] D. Sharp: Persona. W: Leksykon pojęć i idei C.G. Junga… s. 125.
[13] J. Jacobi: Psychologia C.G. Junga…, s. 46.
[14] C.G. Jung: Anima i animus. W: O naturze kobiety. Wyb., oprac. i tłum. M. Starski. Poznań 1992, s. 88.
[15] J. Jacobi: Psychologia C.G. Junga…, s. 46.
[16] C.G. Jung: Anima i animus. W: O naturze kobiety…, s. 88.
[17] J. Jacobi: Psychologia C.G. Junga…, s. 47.