W notce o odzyskiwaniu sprawczości (Jak odzyskać moc i sprawczość? – radzi Fryderyk Nietzsche!) napisałem, że nie jestem przekonany do tego, żeby uwolnić się od wszystkich instytucji i ludzi, którzy wywierają wpływ na nasze życie. Uważam bowiem, że nie zawsze jesteśmy w stanie być na tyle samodzielni, żeby w każdym kontekście wiedzieć co jest prawdą lub co jest dla nas najlepsze. Nie jesteśmy ekspertami i autorytetami odnośnie wszystkiego i czasem trzeba wiedzieć komu i kiedy zaufać. Stąd też postanowiłem ten wpis poświęcić miejscu autorytetów i ekspertów w naszym życiu. Tym bardziej, że badania pokazują, że wciąż istnieje w nas ogromne zaufanie do osób/instytucji, które uważamy za mądrzejsze od nas.

Autorytet, czyli kto?

Najpierw może ustalmy czym jest autorytet. Sprawę dobrze wyjaśnia definicja na stronie dobrysłownik.pl: „czyjś autorytet to szacunek, jaki ma jakaś osoba (lub instytucja) wśród innych ludzi ze względu na swoją wiedzę lub zachowanie; posiadanie autorytetu pozwala tej osobie mieć wpływ na zachowania i sposób myślenia innych”[1]. Autorytet w danej dziedzinie wiedzy nazywany jest również ekspertem, o czym wspomina nam Słownik Języka Polskiego PWN: „osoba uznawana za autorytet w jakiejś dziedzinie”[2]Można więc powiedzieć, że autorytet to osoba/instytucja posiadająca specjalistyczną/ekspercką wiedzę w dziedzinie, o której mówi. Na podstawie badań na temat wiedzy eksperckiej w książce Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni doktor biologii, genetyki i filozofii nauki Massiom Pigliucci wyróżnia kilka ważnych czynników, które charakteryzują eksperta[3]

  • Czas zajmowania się daną tematyką –  bycie ekspertem zaczyna się po około 10 latach eksploracji danej gałęzi wiedzy. Po takim czasie bowiem przestaje się bazować wyłącznie na zebranej wiedzy, lecz zaczyna się postrzegać pewne wzorce w systemie, który się analizuje. Dochodzi tu do głosu pewnego rodzaju wyczucie i intuicja oraz umiejętność szybkiego oddzielania istotnych wiadomości od szumu informacyjnego. Wykorzystana zostaje ustrukturyzowana wiedza i doświadczenie eksperta, do czego z pewnością nie ma dostępu ktoś mniej obeznany z tematem. Co ciekawe, eksperci często posiadają tę samą ilość informacji co nowicjusze, lecz potrafią z niej efektywnie skorzystać, podczas gdy inni mogą utonąć w jej natłoku
  • Proces „intensywnego uczenia się” – na równi z czasem poświęconym na nauce jest jakość korzystania ze zdobytej wiedzy. Specjaliści są bowiem w procesie „intensywnego uczenia się”, który polega na prawidłowym internalizowaniu nowych informacji i przekuwaniu ich w działania mające rozwiązać konkretny problem w zakresie ich dziedziny. Warto dodać, że proces ten trwa ciągle, nie ma od niego przerw. Na bycie ekspertem pracuje się całe życie.
  • Zakres wiedzy specjalistycznej – ekspert jest w zasadzie dobrze zorientowany w jednej, często wąskiej dziedzinie. Stąd też nie ma specjalistycznego oglądu na nawet pokrewne swojej gałęzie wiedzy dziedziny, a co dopiero mówiąc o tych tematycznie oddalonych. Biolog więc nie jest bardziej uprawniony do komentowania wiązań chemicznych, niż fizyk.
  • Ekspert nie musi być dobrym nauczycielem – to, że jesteś w czymś dobrym, nie znaczy, że potrafisz tego dobrze nauczać. Eksperci nie są wyjątkiem w tym kontekście. Specjalista nie zawsze (a raczej, na nieszczęście często) potrafi krystalizować swoją wiedzę w taki sposób, aby jego poczynania mogli zrozumieć laicy. To więc, że ktoś posiada krasomówczą zdolność do tłumaczenia trudnych kwestii nie znaczy, że jest autorytetem w tej kwestii. Ekspert po prostu nie musi równać się z dobrym nauczycielem, choć dobrze, żeby jednak w przyszłości się to zmieniło.

Osobiście nie uważam jednak, że zawsze autorytet musi być zrównywany z ekspertem. Autorytetem może być według mnie również osoba, która korzysta z rzetelnej wiedzy dotyczącej danej dziedziny wiedzy. Mam tu na myśli na przykład czerpiących z fachowej literatury popularyzatorów potrafiących w sposób prostszy, ale nie przekłamujący, przekazać wartościowe treści. Chodzi zatem o źródło, a to, czy ktoś czerpie z niego pośrednio lub bezpośrednio nie ma znaczenia, jeśli robi to rzetelnie. Przyznam jednak, że najlepszą sytuacją jest jeśli jednak ekspert i autorytet są tą samą osobą – zmniejsza to pośredniość przekazywanej wiedzy i niweluje możliwość przeinaczenia podejmowanego tematu.  

Moc wpływu autorytetów i ekspertów w badaniach naukowych

Autorytety wywiera na nas nie mały wpływ, co na podstawie eksperymentów i ciekawych case studies przedstawia profesor psychologii Robert Cialdini w książce Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka[4]. Przyjrzyjmy się prezentowanym przez autora badaniom. Tam gdzie uznałem to za słuszne lub ciekawe dodałem też coś od siebie (wszystkie jednak tego typu wtręty są zaznaczone przypisami lub wyrażeniami wskazującymi na treści spoza publikacji).

Eksperyment Stanleya Milgrama

Naczelnym i wielokrotnie replikowanym badaniem potwierdzającym tę obserwację jest słynny eksperyment Stanleya Milgrama. W trakcie niego probant był zapraszany do wcielenia się w rolę nauczyciela, który ma uczyć i odpytywać innego człowieka. Gdy jego „podopieczny” nie odpowiadał dobrze, miał zostać rażony coraz mocniejszym dawkami prądu (o 15 woltów za każdy błąd). W eksperymencie brał również udział naukowiec w białym kitlu, który stał obok „nauczyciela”, nadzorował całość i nalegał, aby nie przerywać przedsięwzięcia bez jego polecenia. Osoba testowana była przed badaniem informowana, że eksperyment służy badaniu wpływu kary na skuteczność nauczania, a „uczeń” jest również innym probantem. Mimo, że dawki prądu były coraz większe i widać było, że rażony człowiek coraz bardziej cierpi (o czym też świadczyły jego błagania o zaprzestanie), to prawie wszyscy badani, wbrew własnemu sumieniu podkręcali moc i działali dalej. Przestawali dopiero wtedy, gdy naukowiec ogłaszał koniec. Prawda jednak była tak, że „uczniem” był podstawiony aktor, który udawał ból, a celem całego przedsięwzięcia było sprawdzenie jak wiele cierpienia można komuś zadać, jeśli otrzymało się zadanie lub rozkaz do wypełnienia. Milgram analizując badanie uznał, że to właśnie zaufanie i uległość względem autorytetu nie pozwoliła ludziom przerwać tego makabrycznego testu. Potwierdzeniem dla tej hipotezy stały się zmiany w eksperymencie. Milgram sprawdzał jak reagują ludzie, gdy badacz każe przestać, a „uczeń” uważa, że go nie boli i zniesie zdecydowanie więcej. Wtedy probant rezygnował z dalszego wymierzania kary, tak samo jak w przypadku, gdy naukowiec zamieniał się miejscem z „uczniem” i błagał o zaprzestanie, gdy „były uczeń” dalej nalegał, by test kontynuować. Ciekawą wersją eksperymentu była też ta, w której dwóch ekspertów dawało sprzeczne komunikaty – jeden namawiał do kontynuowania karania, drugi twierdził, że już wystarczy. Probant nie wiedział kogo słuchać i decydował się na przerwanie eksperymentu. Uznawał obu badawczy za równoważne autorytety i nie był w stanie wybrać żadnej z proponowanych dróg.

W eksperymencie widać jaką siłę ma na dorosłe osoby autorytet. Co ważne, w badaniu nie brały udziału osobowości psychopatyczne, sadystyczne oraz agresywni neurotycy, co oczywiście wpływa korzystnie na miarodajność wyników. 

Historia S. Briana Willsona

Kolejnym przykładem, w którym Cialdini pokazuje siłę autorytetu na decyzje ludzi jest historia S. Briana Willsona, który w 1987 roku z dwoma znajomymi postanowił zaprotestować przeciwko kolejnemu transportowi broni z wojskowej bazy w Kalifornii do Nikarugi. Położyli się na torach i zawiadomili o tym wojsko oraz władze kolejowe. Prowadzący pociąg dostali jednak polecenie nie zatrzymywania pociągu. Dwóch mężczyzn uciekło przed maszyną, Willson nie zdążył i stracił dwie nogi. Medyczne służby wojskowe odmówiły udzielenia pomocy rannemu i, czekając na przyjazd karetki, sam z pomocą rodziny tamował obfity krwotok. Poszkodowany jednak nie winił ludzi za ich nieludzkie zachowanie, lecz system, w którym posłuszeństwo było najważniejsze. Co kuriozalne, maszyniści pozwali Willsona za wywołanie sytuacji powodującej upokorzenie oraz uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Warto dodać, że sam Willson doświadczył działania tego systemu służąc przez cztery lata w Wietnamie.

Historia pomyłki pielęgniarskiej i eksperyment w szpitalu

Innymi przykładem na działanie autorytetu jest według Cialdiniego posłuszeństwo pielęgniarek wobec lekarskich zaleceń. Widać je w przypadku, kiedy kobieta źle przeczytała przepisany lek i podała pacjentowi doodbytniczo krople do ucha. Został też przeprowadzony ciekawy eksperyment Holflinga. Badacz dzwonił do 22 pielęgniarek ze szpitala, przedstawiał się jako lekarz i prosił o zaaplikowanie pacjentowi odpowiedniej dawki specyfiku. Co ważne, lek miał zbyt dużą dawką, nie był standardowo stosowany w szpitalu. Ponadto przepisy w szpitalu jasno określały, że tego typu poleceń nie przyjmuje się telefonicznie, a do tego doktor był osobą dla kobiet zupełnie nieznaną. Mimo to 21 z testowanych było gotów spełnić polecenie – prowadzący badania zatrzymali pielęgniarki w drodze do pacjenta.

W opisanych sytuacjach widać zatem wpływ posiadanego przez przełożonego tytułu na wiarę w nieomylność i niepodważalną wiedzę. Poza przykładami Cialdiniego warto wspomnieć w ramach tytułów naukowych o postaci Linusa Paulinga. Twierdził, że witamina C w dużych dawkach leczy raka. Pauling był podwójnym noblistą, stąd też jego teoria wywołała ogromny rozgłos i, mimo, że została obalona w badaniach naukowych, to wielu ludzi wciąż uznaje ją za prawdziwą – w końcu taki autorytet nie może się mylić…[5]. W kwestii noblistów zaobserwowano, że mają oni skłonność do wygłaszania twierdzeń na tematy diametralnie różne od sowich dziedziny. Oczywistym jest, że nie mają oni tak naprawdę kompetencji do tego typu osądów (nazywa się to „efektem Nobla”), lecz mimo ludzie mają tendencję do brania ich słów za pewnik[6].

Uniformy, garnitury i autorytety

Ciekawą serię badań w kontekście wpływu autorytetu przeprowadził Leonard Bickman. Jego eksperymentu polegały na tym, że osoba podchodziła do innych na ulicy i prosiła o wykonanie jakieś prostej czynności. Było to na przykład podniesienie torebki leżącej na ziemi, stanięcie w innym miejscu na przystanku, czy też danie komuś drobnych pieniędzy na parkometr. Jedną połowę osób testowanych prosił człowiek ubrany zwyczajnie, a drugą ktoś w stroju strażaka. Okazało się, że treść prośby miała małe znaczenie, natomiast probanci zdecydowanie częściej słuchali prośby „strażaka”.

Inny, przeprowadzony w Teksasie eksperyment pokazał, że nie tylko służby mundurowe mają posłuch wśród ludzi. Również osoby ubierające się na elegancko w garnitur mają duży wpływ na działanie człowieka. W eksperymencie 31-letni mężczyzna ubrany po biznesowemu przechodził na czerwonym świetle. Okazało się, że aż trzy i pół razy więcej ludzi decydowało się go naśladować, niż w przypadku człowieka ubranego normalnie. Co ważne w tym kontekście widać też zupełnie nieracjonalną zależność pomiędzy autorytetem, a nie związaną z jego dziedziną czynnością, na którą decydują się ludzie. Co ma bowiem biznesmen do przechodzenia na czerwonym świetle? Oczywiście, że nic, ale skoro coś osiągnął, to zapewne we wszystkich elementach życia jest warty posłuchu… Zwrócicie uwagę, że podobnie to działa w przypadku celebrytów  i artystów. Zyskują oni posłuch wśród ludzi mówiąc o rzeczach, o których mają bardzo nikłe pojęcie. Przykładami mogą być Iwan Komarenko, Doda, czy też Magda Gessler, kiedy mówią półprawdy lub nieprawdy na tematy medyczne i biologiczne[7].

Cialdini w publikacji przedstawia też historię oszustwa, któremu padają starsze, samotnie mieszkające osoby. Chodzi o wyłudzenia pieniędzy przez ludzi podających się za kontrolerów bankowych. Naturalnie i tutaj ogromną rolę odgrywa strój, który ma rzekomo potwierdzać tożsamość gościa. Jak się okazuje, w takich sytuacjach mało osób sprawdza, czy poza uniformem człowiek posiada coś, co mogłoby potwierdzić wykonywany przez niego zawód. Osobiście pamiętam, że kiedyś na osiedlu w moich rodzimym mieście chodziła policja sprawdzająca legalność oprogramowania komputerowego wśród mieszkańców. Mundurowi brali komputer ze sobą i miał być od odbioru na komisariacie. Oczywiście sprzętu tam nie było, a biedni ludzi zostali zwyczajnie oszukani i okradzeni.  

Od siebie dodam też, że w kontekście wyglądu działa również tzw. „efekt aureoli”, czyli skłonność człowieka do ufania osobom atrakcyjnym. Wiadomym więc jest, że ktoś dobrze ubrany i zadbany stanie się dla nas bardziej przekonujący. (więcej o efekcie aureoli można przeczytać w notce: Pięknym być i więcej nic…)

Samochody, pieniądze i kosztowności

Ciekawa rzecz została zaobserwowana w San Francisco, gdzie ludzie posiadający drogie samochody mają specjalne względy i są szanowani. Kiedy człowiek w ekskluzywnym wozie zwlekał z ruszeniem po zapaleniu zielonego światła, inni kierowcy cierpliwie czekali i nie starali się go popędzać. Gdy jednak sytuacja dotyczyła kogoś w zdecydowanie mnie okazałym samochodzie, to pojawiały się gniewne krzyki i dźwięki klaksonów.

Obserwacja ta pokazuje, że również status społeczny sygnowany przez posiadanie konkretnych przedmiotów może wpłynąć na nasze decyzje. Sam wielokrotnie doświadczyłem, że ludzie posiadający pieniądze mają zdecydowanie większe poważanie i szacunek wśród innych. Mój dawny znajomy biznesmen powtarzał wielokrotnie: „Ten kto ma pieniądze, ten ma rację”.

Symbole autorytetu – automatyzm w podejmowaniu decyzji

Jeśli zapytałbym się, co decyduje o tym, kogo uważamy za autorytet, to dużo osób odpowiedziałoby, że chodzi o ludzie posiadających wiedzę. Powyższe badania i obserwacje przeczą tej odpowiedzi. Okazuje się, że, jak konstatuje Cialdini, ludzie patrzą na „opakowane, nie zawartość” – działają automatycznie na podstawie symboli autorytetu, a nie refleksyjnie. Do tych symboli należą tytuły, ubranie i rekwizyty statusu[8]. Stąd też nie dziwią słowa badacza:

Ponieważ często wypowiadają się oni z perspektywy niedostępnej nam wiedzy, uleganie prawomocnym autorytetom jest całkiem sensowne. Na tyle sensowne, że ulegamy im także wtedy, kiedy żadnego sensu w tym nie ma.[9]

Mamy tu więc do czynienia z paradoksem, ponieważ nie posiadając wiedzy na dany temat, słuchamy innych, którzy czasami tej wiedzy również nie posiadają. Na tytułowe pytanie „Czy warto ufać autorytetom?” można udzielić zatem odpowiedzi filozoficznej „to zależy”. Nie zawsze bowiem dobrze lokujemy nasze zaufanie i ulegamy nie tym osobom, którym powinniśmy, a jedynie automatyzmom i symbolom autorytetu.

Komu ufać? – kogo uważać za autorytet?

Mając wiedzę na temat tego, że nasz umysł ulega często symbolom autorytetu jesteśmy już zdecydowanie do przodu. Możemy bowiem zatrzymać się i zastanowić nad tym, czy dana osoba lub instytucja są dla nas wiarygodne. Cialdini poleca w tym kontekście zadać sobie pytanie: „Czy on(a) jest faktycznie ekspertem?”[10] Już samo zadanie pytania i chwila spędzona w google może nam pomóc stwierdzić, czy faktycznie można zaufać danemu autorytetowi.

Pięciopunktowy przewodnik Goldmana

Pigliucci w swojej publikacji podaje też ciekawy, pięciopunktowy przewodnik Alvina Goldmana, który może ułatwić nam zdiagnozowanie, czy ktoś jest specjalistą w danej dziedzinie. Oto te pięć punktów[11]:

  • Analiza argumentów przedstawionych przez eksperta i jego rywala(a) – ten punkt często może od razu zdyskwalifikować pozorantów, choć nie zawsze. Czasami wiedza, o której mówi dany człowiek jest zbyt specjalistyczna (np. fizyka kwantowa), stąd trudno samemu orzec, kto ma rację. 
  • Dowód, że inni eksperci się z nim w danej sprawie zgadzają – ten punkt przychodzi nam z pomocą w określeniu pierwszego. Szukamy opinii innych ekspertów i sprawdzamy, czy są one zgodne z tym, co mówi dany autorytet. Problem jednak jest, że dzisiaj bardzo łatwo znaleźć obrońców każdych, nawet najbardziej zakręconych koncepcji. Więc i w tym kontekście należy zachować ostrożność i, jeśli nie jesteśmy pewni, następne punkty dadzą nam kolejne, ważne informacje.  
  • Niezależny dowód, że podający się za eksperta faktycznie nim jest – jeśli dwa poprzednie punkty nie przybliżą nas do prawdy, to ten może okazać się bardzo pomocny. Można w tym kontekście przeanalizować tytuł naukowe i miejsce jego nadania – czasami tytuły nadawane są przez uczelnie o niskich standardach lub instytucje nie mające do tego uprawnień, co świetnie pokazuje poziom wiedzy specjalistycznej danego autorytetu. Często też przy okazji sprawdzania z czego dany człowieka ma tytuł doktora lub profesora, docieramy do informacji, że na pewno nie z tej dziedziny w ramach, której stara się być ekspertem. Podobnie rzecz ma się z innymi obszarami, niż nauka. Na przykład coach może posiadać wyłącznie kurs weekendowy lub być samozwańczym specjalistą, bez akredytacji lub dłuższych studiów w tym temacie.
  • Ustalenie, w czym może przejawiać się stronniczość owego eksperta w odniesieniu do danego zagadnienia – to ważny punkt, który z pewnością dobrze uzupełni powyższe. Warto poznać bardziej prywatne poglądy autorytetu, żeby wiedzieć jakie przekonania mogą zniekształcać sposób patrzenia na świat danego eksperta. Mocno wierzący naukowiec może na przykład za wszelką ceną bronić stanowisk, które ukazują jego religię jako najlepszy z możliwych światopoglądów. Z kolei ktoś o poglądach postmodernistycznych jest w stanie pokazać dwie koncepcje jako równe sobie, choć w zasadzie jedna z nich przy obiektywnym spojrzeniu jawi się na zdecydowanie bardziej prawdopodobną. Trzeba więc mieć do na uwadze, gdy sprawdzamy dany autorytet.
  • Dotychczasowe osiągnięcia eksperta – to ważny punkt. To, co dany człowiek zrobił lub osiągnął jest istotne dla tego, czy stanie się autorytetem. Trzeba jednak dalej mieć na uwadze z jakiego zakresu są wyróżnienia, nagrody i działania. To, że ktoś dostał tytuł szlachecki wcale nie sprawia, że jest lepszym mikrobiologiem. Tak samo jak wcześniej wspomniana Nagroda Nobla nie daje komuś nieomylności w każdej kwestii. Pamiętajmy o tym, że osiągniecia powinny być z dziedziny, na której temat wypowiada się dany człowieka.

Te pięć kroków pozwala zwiększyć szansę na to, że nie padniemy ofiarą pseudo-autorytetów. Właściwie to jest to takie wylegitymowanie człowieka, tak samo jak powinniśmy to czynić w momencie, gdy przychodzi do nas ktoś, kto na przykład podaje się za policjanta. Tak jak pisałem, nie zawsze autorytet musi być równoznaczny z ekspertem, stąd też, żeby punkty Goldmana miały sens w kontekście tematu notki trzeba mieć na uwadze, że czasami zamiast osobistych badań i aktywności badanej postaci należy koncentrować się na źródłach prezentowanej wiedzy. W osiągnięciach można też uwzględnić osiągniecia w dziedzinie popularyzacji danej dziedziny.

Od teorii do praktyki – przykład sprawdzania autorytetu

Teoria już mamy za sobą. Czas na praktykę, a więc próbę zaproponowanych narzędzi. Żeby było miarodajnie, uznałem, że wezmę na warsztat postać z dziedziny, w której jest laikiem, a więc medycyny. Osoba przeze mnie sprawdzana to doktor Jerzy Jaśkowski i jego nagranie dotyczące szczepień – https://youtu.be/z1ztf24dlCY. Skoro mamy kogoś ze stopniem naukowym, to oczywiście sprawdzałem jego osobę pod kątem nauki. Oto, co udało mi się ustalić.

Oglądając film widzimy brodatego, starszego jegomościa z tytułem doktora, który w swoim nagraniu w spokojny i rzeczowy sposób wyjaśnia medyczne zagadnienia. To wszystko sprawia, że nasuwa się nam myśl „mądrego to aż miło posłuchać”. Nasz umysł zauważył wiec symbole i sprawił, że jesteśmy skłonni uznać Jaśkowskiego za autorytet w omawianej sprawie.

Przerzućmy głoszone prze niego tezy przez pięć punktów Goldmana.

1. Analiza argumentów przedstawionych przez eksperta/autorytet i jego rywala(i)

Naczelnym, rozpoczynającym nagrania argumentem jest to, że „Nie ma żadnego dowodu epidemiologicznego i naukowego, że szczepionki na cokolwiek pomagają”. Autor przekazuje natomiast bardzo dużo informacji potwierdzającą tezę, że szczepienie nie tylko nic nie daje, ale jawnie szkodzi. Mamy więc przedstawione eksperymenty, w których została wykazana szkodliwość omawianej praktyki. Mowa też jest o składzie szczepionek mających zawierać substancję szkodzącą naszemu zdrowiu (tiomersal [rtęć], aluminium), a w szczególności dzieciom. W przeważnej mierze jednak przedstawiane historie to nieczyste zagrania rządu, wojska i koncernów farmaceutycznych (np. ogłaszanie fałszywych epidemii i pandemii oraz wykorzystywanie ich do własnych celów). Jaśkowski płynnie przechodzi od tematów szczepionek do spisków pokazując połączenie pomiędzy jednym i drugim. Wszystko jest przedstawione w taki sposób, że po oglądnięciu trudno się nie zgodzić z mówcą.

Do nagrania, jak się okazuje wrzuconego wcześniej i będącego jeszcze pod inną nazwą, odniesiono się w czasopiśmie specjalistycznym dla lekarzy Medical Tribune[12]. Przedstawiono tam krytyczne opnie dwóch naukowców dotyczące treści nagrania. Dr hab. Włodzimierz Gut (ekspert w zakresie wirusologii[13]) i dr Paweł Grzesiowski (ekspert w zakresie szczepień[14]) uznali, że mamy tu do czynienia z przedstawianiem nieistniejących badań, brakiem wiedzy, czy też błędną analizą danych, do których pozyskania użyto zdecydowanie niewłaściwych sposobów. Nagranie zostało określone jako pseudonaukowe. Więcej szczegółowych argumentów w kwestii filmu nie pada, stąd też sam postanowiłem jeszcze poszperać w Google w kwestii twierdzenia z początku nagrania. Okazuje się ono fałszywe. Badania dotyczące skuteczności szczepień znalazłem na stronie Polskiego Towarzystwa Wakcynologii[15]. Na stronie Instytutu Zdrowia Publicznego przeczytałem poparty naukową bibliografią tekst w tym temacie[16]. Do tego, dzięki popularnonaukowemu blogowi To tylko teoria trafiłem na badania opublikowane na łamach The New England Journal of Medicine, które pokazują, w jaki sposób szczepionki w latach 1988-2011 zmniejszyły zachorowalność na polio, błonice, różyczkę, odrę, ospę prawdziwą, świnkę, zapalenie wątroby typu A oraz krztuśca[17].Obejrzałem też pouczające w tej kwestii popularnonaukowe nagrania Dawida Myśliwca na jego kanale Uwaga! Naukowy bełkot[18]. Wiercąc trochę bardziej w internecie znalazłem dwa roczniki „Przeglądu epidemiologiczny” (1963, 1998), gdzie znajdowały się artykuły prezentujący epidemiologiczną analizę skuteczności szczepień na wściekliznę i dur brzuszny[19]. Jaśkowski używając kwantyfikatora „nie ma żadnego dowodu” dokonał nie tylko manipulacji, lecz zwyczajnie powiedział nieprawdę. W kwestii szkodliwości tiomersalu znalazłem natomiast tłumaczenie artykułu naukowego, który pokazuje, że w stężeniu, w jakim występował/występuje w szczepionkach nie powodował uszczerbku na zdrowiu[20]. Podobnie sprawa ma się z aluminium[21]. Co ciekawe tiomersal został wycofywany z większości szczepionek, lecz nie miało to związku z dowodami naukowymi, a wyłącznie z niemożnością wygrania z opinią społeczną, która bezkrytycznie podeszła do informacji o jego szkodliwości[22].

W tym punkcie twierdzenia Jaśkowskiego wypadają zdecydowanie niekorzystnie, choć tylko kilka argumentów byłem w stanie zweryfikować. Przejdźmy więc dalej.  

2. Dowód, że inni eksperci się z nim w danej sprawie zgadzają

W poszukiwaniu poparcia wśród ekspertów, którzy się z Jaśkowskim zgadzają można znaleźć takie postaci jak Aneta Borczyk-Kotwas (lek. pediatra), dr n. med. Katarzyna Bross-Walderdorff, dr Hubert Czerniak. Zostali oni jednak za szerzenie informacji o szkodliwości szczepień pozbawieni wykonywania zawodu[23]. Kolejnymi osobami wypowiadającymi się negatywnie o szczepieniach są dr Dorota Sienkiewicz – uniwersytet, gdzie była kształcona, odcina się jednak od jej poglądów traktując je jako szkodliwe teorie spiskowe opierające się na badaniach o wadliwej metodologii[24]. Z Sienkiewicz pracował też i napisał artykuł Powikłania neurologiczne po szczepieniach prof. Wojciech Kułak – rzeczowa krytyka tego tekstu naświetla jego wątpliwą jakość merytoryczną[25]. Do grona ludzi przeciwnym szczepionkom zalicza się też prof. Dorota Czajkowska-Majewska, od której również odżegnał się Instytut Psychiatrii i Neurologii z Warszawy przedstawiany w jej biogramach jako miejsce pracy[26]. Czajkowska-Majewska wdała się też na łamach Polityki w dyskusje z dziennikarzem naukowym Marcinem Rotkiewiczem – po zapoznaniu się z argumentami obu stron Rotkiewicz według mnie wypada zdecydowanie lepiej[27]. Przywołane nazwiska więc trudno uznać mi za wiarygodne.

Szukając informacji dotyczących szkodliwości szczepień natrafiłem też na stronę prawdaoszczepieniach.pl[28]. Strona wygląda dobrze, lecz promuje ona w gruncie rzeczy książkę Aleksandra Kotoka przedstawiającą w niekorzystnym świetle stosowanie szczepień. Autor określany jest jako lekarz homeopata, co zgodnie z ustaleniami z badań jest oksymoronem – leki homeopatyczne same z siebie nie działają, bo mają w sobie za małe stężenie substancji[29]. Nauka uważa, że skuteczność tej techniki leczniczej to placebo – leczy sama wiara, która produkuje substancje w organizmie, nie zaś często dość drogie specyfiki[30]. W obliczu tych ustaleń trudno mi uwierzyć komuś reklamującemu się w taki sposób. Dodajmy do tego, że strona wspiera Sienkiewicz, Czerniaka, Kułaka i skompromitowanego już dawno Wakefielda[31]. Z tych względów witryna nie budzi we mnie zaufania.

Inną stroną była https://martabrzoza.pl, gdzie został umieszczony artykuł z długą listą badań dotyczących szkodliwości tiomersalu i innych substancji w szczepionkach[32]. Wybór badań jest tendencyjny, ponieważ nie pokazuje on eksperymentów przeczących obranej tezie, a takowe istnieją. Na https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/, bo o tę bazę badań chodzi, istnieje drugie tyle artykułów dotyczących nieszkodliwości np. tiomersalu w szczepieniach[33]. Trzeba też zaznaczyć, że w większości podane przez Brzozę eksperymenty kończą się zauważoną korelacją, nie dają jednak mocnych dowodów, a mówią o konieczności dalszych badań w celu ustalenia faktów. Dodać do tego należy, że pani prowadząca stronę to pielęgniarka, która obecnie nie pracuje w szpitalu i preferuje naturalnie metody leczenia, które stosowała jej babcia[34]. Trudno zaufać mi jej stronie, tym bardziej, że, skoro autorka nie jest naukowcem i promuje homeopatię, to niestety może mieć problem w ocenie jakości badań naukowych, do których się odwołuje. Z kolei dobór źródeł w mojej ocenie świadczy o chęci potwierdzenia swojego stanowiska, a nie rzeczowej analizie. Moja opinia jest o tyle zasadna, że na blogu Brzozy został zamieszczony wywiad z Czajkowską-Majewską, która, co pokazałem wcześniej, ma wątpliwą wiedzę na temat szczepień.

W świetle tych ustaleń Jaśkowski wypada według mnie po raz kolejny niekorzystnie i tu mam już zdecydowanie większe obawy w stosunku do jego prawdomówności.

3. Niezależny dowód, że podający się za eksperta/autorytet faktycznie nim jest

Jaśkowski wypowiada się już od dłuższego czasu na temat szkodliwości szczepień, co łatwo ustalić posługując się Google. Jego wykształcenie jednak nie dotyczy tego zagadnienia. Ukończył on bowiem Akademie Medyczną w Gdańsku (teraz Gdański Uniwersytet Medyczny) na specjalności chirurga i pracował tam do 2000 roku w Katedrze i Zakładzie Fizyki i Biofizyki. GUM odcina obecnie się od twierdzeń Jaśkowskiego i zaleca szczepienia, ponieważ ich działanie zostało zweryfikowane przez badania naukowe[35]. Dodajmy do tego, że Okręgowa Rada Lekarska w Gdańsku zwiesiła Jaśkowskiemu prawa wykonywania zawodu lekarza. Nie stawił się on bowiem w 2017 roku na spotkanie podczas którego zostałaby zweryfikowana jego wiedza z zakresu medycyny[36].

Wynika z tego, że Jaśkowski nie pracował naukowo w gałęzi medycyny, która pozwoliłaby mu wypowiadać się w kategorii eksperta odnośnie szczepień. Do tego nie jest już naukowcem, a jego wiedza dotycząca leczenia nie została sprawdzona, a co za tym idzie, trudno brać jego zalecenia za właściwe.

4. Ustalenie, w czym może przejawiać się stronniczość owego eksperta/autorytetu w odniesieniu do danego zagadnienia

Stronniczość Jaśkowskiego może przejawiać się w jego skłonności do teorii spiskowych, co widać np. w udziale w filmie Zabójcze smugi chemiczne, czyli chemtrails na niebie[37]. Jest to nagrania o toksycznych smugach pozostających za samolotami, które mają na celu szybką dystrybucje toksycznych substancji na określonym terenie. Film został rzeczowo skrytykowany przez dziennikarza naukowego Łukasza Lamżę – gra on obrazem i dźwiękiem na emocjach (generuje złowieszczy nastrój), brak w nim racjonalnych argumentów i naukowych źródeł do wypowiadanych twierdzeń, odwołuje się do autorytetu w postaci narratora z tytułem doktora. Całość jednak zupełnie mija się z wiedzą naukową, a co za tym idzie, jest wyłącznie niepopartą faktami teorią spiskową, gdzie informacje mają swoje źródła prawie zawsze w mądrze brzmiącymi zdaniach Jaśkowskiego[38]. Innym śladem dotyczącym skłonności do spiskowości Jaśkowskiego są jego nagrania z serii Świat jest inny na kanale youtube tagentv[39]. To nagrania pokazujące rzeczywistość z perspektywy politycznych i farmaceutycznych rozgrywek, których celem jest zysk kosztem zdrowia i życia ludzi. Również artykuły Jaśkowskiego na stronie biotalerz.pl są mocno nacechowane podobną spiskową optyką[40]. Podobnie sprawy mają się w  komentarzach w stosunku do lekarzy i naukowców, którzy atakowali go za jego opinie na temat szczepień – uważał, że mogą mieć powiązania z nieprzychylnymi prawdzie koncernami farmaceutycznymi[41].

Podejście Jaśkowskiego wydaje się wpływać na omawiane tu zagadnienie. Tak jak już wspomniałem, w nagraniu o szczepieniach jest sporo korelacji (przedstawianych jako przyczyna-skutek) pomiędzy działaniami koncernów farmaceutycznych i polityków, a występowaniem chorób i sprzedażą lekarstw oraz innych produktów medycznych. Ciekawe jest to, że w jego narracjach to tego typu komponenty zastępują często dowody naukowe, które powinny być źródłem krytyki zastanego stanu wiedzy.

5. Dotychczasowe osiągnięcia eksperta/autorytetu

Osiągnięcia Jaśkowskiego na gruncie popularyzatorskim wydają się wątpliwie i niezgodne z obowiązującą wiedzą medyczną. Jeśli chodzi o badania, to można znaleźć jego wypowiedź, że na przestrzeni 1995/1996 roku publikował artykuły dotyczące szkodliwości szczepień w czasopismach medycznych. W zasadzie to dość ciekawe, bo co mógł napisać chirurg w zakresie szczepień? Tego się nie dowiedziałem, bo nie mogłem znaleźć tych artykułów, co nie znaczy, że nie istnieją. Może nie zostały one wgrane do bazy – były to przecież lata ’90. Jeżeli zostały one jednak napisane, nie oznacza to, że Jaśkowski miał rację. W nauce istnieje coś takiego jak udowodnienie danych twierdzeń przez kolejne badania, czyli tzw. replikację – dopiero kiedy eksperyment będzie miał te same wyniki po sprawdzeniu (często wielokrotnym), uznaje się go za wartościowy[42]. Z tego, co zdołałem ustalić, to potwierdzeń dla teorii Jaśkowskiego można szukać jedynie w teoriach spiskowych, co z nauką ma niewiele wspólnego.

Moje wnioski z analizy

Choć Jaśkowski jest bardzo przekonujący w swoich opowieściach, to z pewnością nie bazuje na aktualnej wiedzy medycznej. Nie jest również aktywnie działającym lekarzem, ekspertem w dziedzinie szczepień, ani popularyzatorem. Prezentuje on podejście zdecydowani alternatywne w stosunku do ustaleń naukowych. Ma też skłonności do szukania spisków, które stają się dla niego często głównymi dowodami na poparcie swoich tez. Może kiedyś uwagi Jaśkowskiego znajdą uzasadnienie naukowe, ale póki co, ich nie ma. Analiza ta sprawia, że nie mogę uznać Jaśkowskiego za autorytet. Dodam, że osobiście jestem otwarty na różne koncepty (inaczej nie napisałbym postu np. o synchroniczności: Przypadek? Nie sądzę!...), lecz w aspekcie fizyczno-zdrowotnym ufam zdecydowanie nauce opartej na badaniach. Trochę inaczej wgląda to u mnie w psychologii i duchowości, ale to temat na inną okoliczność.

Podsumowanie

Autorytetom warto ufać, jeśli są oni godni zaufania. Trzeba tylko należycie zweryfikować daną osobę, czy instytucję. Do sprawdzenia ich wiarygodności można użyć narzędzi zaproponowanych w tej notce. Choć nie zawsze szybko będziemy w stanie ustalić rzetelność informacji (mi z Jaśkowskim trochę zeszło), to warto podjąć trudno, żeby nie dać się wkręcić w coś, co mija się z prawdą.

Pozdrawiam i życzę udanego lokowania zaufania 🙂  


[1] https://dobryslownik.pl/slowo/autorytet/2309/

[2] https://sjp.pwn.pl/szukaj/ekspert.html

[3] M. Piglucci: Bujdy na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni. Tłum. P. Kawalec. Warszawa 2019, s. 363-392.

[4] Zob. R. Caldini: Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka. Tłum. B. Wojciszke.  Gdańsk 1999, s. 191-207.

[5] Zob. M. Kamiński: Witamina C i choroba noblisty [dostęp: https://gadzetomania.pl/7019,witamina-c-i-choroba-noblistow]

[6] M. Pigliucci: Bujda na resorach. Jak odróżnić naukę od bredni. Tłum. P. Kawalec. Warszawa 2019, s. 371.

[7] Zob. Ł. Sakowski: Co celebryci mówią o pandemii COVID-19 i szczepionkach [dostęp: https://www.totylkoteoria.pl/2020/05/koronawirus-covid-celebryci-pseudonauka.html]

[8] Tamże, s. 201-207

[9] Tamże, s. 198.

[10] Tamże, s. 207-208.

[11] Tamże, s. 382

[12] I. Dudzik: Mobilizacja wiedzy kontra demonstracja [dostęp: https://podyplomie.pl/medical-tribune/27896,mobilizacja-wiedzy-kontra-demonstracja]

[13] Nominacja profesorska dla prof. Włodzimierza Guta [dostęp:https://www.pzh.gov.pl/nominacja-profesorska-dla-prof-wlodzimierza-guta/]

[14] https://www.verso-rozwoj.pl/partnerzy/pawel-grzesiowski/

[15] http://ptwakc.org.pl/przeglad-pismiennictwa/

[16] M. Kozela, M. Zabdyl-Jamróz: 6 mitów na temat szczepionek. [dostęp: http://izp.wnz.cm.uj.edu.pl/pl/blog/6-mitow-na-temat-szczepionek/?fbclid=IwAR13lSoK2MnOuN912XQt0C0i8_HkO6HMRB1Vp4w_Z6GbQf5e8yTMdPC2oEw]

[17] W. G. van Panhuis et al.: Contagious Diseases in the United States from 1888 to the Present. „N Engl J Med.” 2013, 369: 2152-8 Za: Ł. Sakowski: Biologiczna bzdura roku 2016 #9 szczepionki [dostęp: https://www.totylkoteoria.pl/2016/12/biologiczna-bzdura-roku-2016-szczepionki.html]

[18] 8 argumentów używanych najczęściej przez przeciwników szczepień | Ranking Naukowego Bełkotu #03: https://www.youtube.com/watch?v=x3Jv_S9ZepY

[19] D. Seroka: EPIDEMIOLOGICZNA ANALIZA SKUTECZNOŚCI SZCZEPIEŃ LUDZI PRZECIW WŚCIEKLIŹNIE WYKONANYCH W POLSCE W LATACH 1986-1997. „Przegląd epidemiologiczny”, 1998, 52, 4, 379-388 [dostęp: http://www.przeglepidemiol.pzh.gov.pl/pobierz-artykul?id=251]

J. Szeląg, Z. Mikulski: Ocena szczepionek i skuteczności szczepień przeciw durowi brzusznemu. „Przegląd Epidemiologiczny” 1963; 17: 115-122. [Dostęp: https://epibaza.pzh.gov.pl/sites/default/files/Przegl%C4%85d%20Epidemiologiczny%201963%20nr%201-2.pdf]

[20] J. S. Gerber, P. A. Offit: Szczepienia a autyzm: historia zmieniających się hipotez. Tłum. I. Rywczak. [dostęp:  https://www.mp.pl/szczepienia/szczepieniaiszczepionki/bezpieczenstwo/tiomersal/70676,szczepienia-aautyzm-historia-zmieniajacych-sie-hipotez]

[21] Aluminium w szczepionkach – fakty i mity [dostęp: https://zaszczepsiewiedza.pl/aktualnosci/aluminium-w-szczepionkach-fakty-i-mity,41]

[22] A. Kaczmarek: Rtęć, aluminium, formaldehyd, czyli cała prawda o tym, co znajduje się w szczepionkach [dostęp: https://natemat.pl/zdrowie/202781,rtec-aluminium-formaldehyd-czyli-cala-prawda-o-tym-co-znajduje-sie-w-szczepionkach#]

[23] I. Dudzik: Mobilizacja wiedzy kontra demonstracja [dostęp: https://podyplomie.pl/medical-tribune/27896,mobilizacja-wiedzy-kontra-demonstracja?page=2 ]

Lekarz krytykujący szczepienia z dwuletnim zakazem wykonywania zawodu [dostęp: https://www.rynekzdrowia.pl/Prawo/Lekarz-krytykujacy-szczepienia-z-dwuletnim-zakazem-wykonywania-zawodu,208090,2.html ]

[24] Uniwersytet Medyczny odcina się od opinii „ekspertki” antyszczepionkowców [dostęp: https://www.politykazdrowotna.com/38737,uniwersytet-medyczny-odcina-sie-od-opinii-ekspertki-antyszczepionkowcow ]

[25] M. Rotkiewicz: Dziennikarz POLITYKI pisze o tym, jak tropił antyszczepionkową krucjatę [dostęp: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1570417,1,dziennikarz-polityki-pisze-o-tym-jak-tropil-antyszczepionkowa-krucjate.read ]

[26] T. Ławnikicki: Uniwersytety dla nauki, pajace do cyrku”. Świat nauki w szoku po tym, co zorganizowano na KUL-u KUL-uhttps://natemat.pl/210443,uniwersytety-dla-nauki-pajace-do-cyrku-swiat-nauki-w-szoku-po-tym-co-zorganizowano-na-kul-u

[27] M. D. Majewska: Szczepionkowa polemika [dostep: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1529867,1,szczepionkowa-polemika.read]

[28] https://prawdaoszczepionkach.pl/badania-naukowe-dotyczace-szczepien,68,0.htm

[29] Zob. Ł. Lamża: Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze. Wołowiec 2020, s. 72-92.

[30] Zob. E. Vance: Potęga sugestii. Osobliwa wiedza o zdolności mózgu do zwodzenia, zmieniania i uzdrawiania. Tłum. J. Sikora. Warszawa 2018, s. 23-118.

[31]F. Godlee, J. Smith, H. Marcovitch: Artykuł Wakefielda wiążący szczepionkę MMR z autyzmem był oszustwem. Tłum. M. Wójcik [dostęp: https://www.mp.pl/pacjent/szczepienia/sytuacje-szczegolne/59132,artykul-wakefielda-wiazacy-szczepionke-mmr-zautyzmem-byl-oszustwem]

[32] M. Brzoza: Ukrywają badania na szkodliwość szczepionek [dostęp: https://martabrzoza.pl/szczepienia/ukrywaja-badania-na-szkodliwosc-szczepionek/]

[33] https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/?term=tiomersal+vaccine

[34] https://akademiageopolityki.pl/tresci/kim-jestesmy

[35] https://gumed.edu.pl/36025.html

[36] I. Dudzik: Mobilizacja wiedzy kontra demonstracja [dostęp: https://podyplomie.pl/medical-tribune/27896,mobilizacja-wiedzy-kontra-demonstracja?page=2]

[37] https://www.youtube.com/watch?v=1E8NCsymHIE

[38] Ł. Lamża: Światy równoległe…, s. 57-66.

[39] https://www.youtube.com/user/tagentv/videos

[40] http://biotalerz.pl/category/jaskowski/

[41] I. Dudzik: Mobilizacja wiedzy kontra demonstracja [dostęp: https://podyplomie.pl/medical-tribune/27896,mobilizacja-wiedzy-kontra-demonstracja]

[42] Replikacja badania [dostęp: https://www.naukowiec.org/wiedza/metodologia/replikacja-badania_482.html]