Nie ma co ukrywać, że żyjemy w świecie, gdzie myślenie racjonalnie-naukowe wiedzie swój prym. Nic w tym dziwnego, ponieważ to właśnie dzięki takiemu podejściu udało się wymyślić wiele udogodnień, z których możemy w życiu korzystać, a także rozwinąć wiele ciekawych koncepcji psychologicznych. Jednego, czego nie udało się dotychczas zrobić (i prawdopodobnie nigdy się nie uda), to uzasadnić w naukowy sposób istnienie rzeczywistości wykraczającej poza materię. Wszystkie metafizyczne koncepcje są zatem nieosiągalne dla nauki, a co więcej, przestają mieć dla niej znaczenie. Spotykam się z ludźmi w rozwoju osobistym, którzy na zagadnienia wykraczające poza materię reagują śmiechem i zaczynają tłumaczyć, że myślenie o świecie w taki sposób bazuje na halucynacjach, które mają swoje źródło w substancjach wytwarzających się w ludzkich mózgach. Z drugiej jednak strony istnieje też sporo osób zainteresowanych książkami o charakterze metafizycznym – dowodem może tu być wciąż żywe zainteresowanie zagadnieniami mieszczącymi się pod zbiorczym szyldem „New Age”. Ważnym głosem w kontekście nauki i metafizyki jest z pewnością książka Mikołaja Brykczyńskiego Mit nauki. Paradygmaty i dogmaty, gdzie zostaje pokazane, że myślenie scjentystyczne miało swoje źródła m. in. w platonizmie i pitagoreizmie, a więc dwóch myślach wykraczających poza to, co materialne. Autor konkluduje całe zagadnienie zdaniem: „Sceptycy oświecenia otrzymali naukę w formie gotowej do użytku od poszukujących Boga mędrców.”1 Jak się okazuje, gdyby nie powyższe, nauka nigdy by się nie rozpoczęła, chociaż dzisiaj jej przedstawiciele wzbraniają się przed jakąkolwiek formą metafizyki traktując ją często jako nonsens.

Jeśli chcesz się dowiedzieć jak Brykczyński doszedł do powyższej konkluzji, to koniecznie sięgnij po jego publikację. Mnie natomiast dzisiaj nie interesuje dowodzenie tego typu, lecz spojrzenie na metafizykę ze strony bardziej praktycznej. Postawiłem sobie otóż zadanie zgłębienia tego, czy myślenie w taki sposób o świecie może nam coś na co dzień dać oraz wesprzeć nas w rozwoju osobistym. Zapraszam do lektury…

I. Czy metafizyka może być praktyczna w życiu codziennym?

Odpowiedź na to pytanie brzmi „tak”, a żeby ją uzasadnić, należy cofnąć się do końcówki XIX wieku i działalności psychologa i filozofa Williama Jamesa. Myśliciel ten wyznawał pogląd pragmatyczny, gdzie „nie możemy odrzucić żadnej hipotezy, jeśli płyną z niej następstwa użyteczne dla życia”2. Uważał on bowiem, że jedynym kryterium oceniającym dany sposób postrzegania świata jest praktyczność – jeśli więc metafizyka można nam coś dać, to z pewnością warto ją kultywować. James podczas jednego przemówienia jako przykładu tej tezy dokonuje analizy wiary w Boga zestawiając ją z materializmem. Okazuje się, że wiara ta jest zdecydowanie bardziej praktyczna dla stanu ducha człowieka, ponieważ czuję się on zdecydowanie lepiej w świecie, gdzie przyszłość kontrolowana jest przez jakąś Istotę Wyższą. Wszystko bowiem do czegoś prowadzi – istnieją porządek moralny oraz jakieś ideały, do których zdąża życie. Zdecydowanie lepiej przebywać w tak rozumianej rzeczywistości, niż we wszechświecie, który stworzył sam z siebie wiele niezwykłych rzeczy, lecz brak w nim nadziei oraz celowości dla tego wszystkiego. W tym drugim przypadku żyjemy po nic, a wszystko co nas otacza może bez wyraźnego powodu (po co?) zniknąć3.

Inną postacią, która akcentowała praktyczne korzyści z wiary w metafizykę był XX-wieczny szwajcarski psychiatra Carl Gustav Jung. Pisał on, że rozwój nauki osłabił wiarę, ponieważ ludzie zaczęli poddawać w wątpliwość istnienie rzeczy poza-materialnych, bowiem nie dało się udowodnić ich istnienie przy użyciu aparatury laboratoryjnej. Jung zadaje jednak pytanie, czy rzeczy niewidzialne mogę podlegać scjentystycznej krytyce, która bazuje na dowodach materialnych? Uważa on, że nie, a co więcej, nie powinno się przyjmować w ich obrębie takiego kryterium. Psychiatra zauważa, że idee metafizyczne służyły w sposób praktyczny człowiekowi od dawna, szczególnie w momentach dotyczących kryzysów, które wymagają zadania sobie pytania o sens ludzkiej egzystencji. Jung na podstawie przeprowadzonych procesów terapeutycznych stwierdza, że ludzie najczęściej mają problemy właśnie z celowością swojego życia, a co za tym idzie, lekarz-psycholog musi w trakcie sesji mierzyć się często z zagadnieniami teologicznymi. Wynika z tego, że istnieje wciąż w człowieku potrzeba, aby określać swoje życie z perspektywy metafizycznej4.

Jak widzimy główną zaletą kultywowania metafizyki jest umiejętności nadania swojemu życiu sensu. A o tym, jak bardzo ważna jest dla ludzi sensowność egzystencji pisał na podstawie swoich doświadczeń i badań psychiatra Viktor Frankl, o którym w tym kontekście pisałem już w notce: Czym jest duchowość? – sens i kreatywność jako istota rozwoju duchowego

Myślę jednak, że nie tylko powyższe może być ważne w wierze w głębszą podstawę rzeczywistości. Spotkałem się bowiem też z innymi tłumaczeniami tego, co danej osobie potrafi dać jakaś praktyka duchowa lub religia. Niektórzy dzięki nim potrafią np. stać się bardziej wyrozumiali oraz pełni miłości do innych i życia. Tak naprawdę chodzi jednak o to, żeby samemu zadać sobie pytanie: „Co mi daje moja wiara w <nazwa>?”. Odpowiedź wykaże nam, czy kultywowanie danego metafizycznego światopoglądu ma dla nas jakieś praktyczne konsekwencje.

II. Badania naukowa na temat pozytywnego wpływu metafizyki na nasze życie

Co ciekawe istnieją też badania, które pokazują jaki wpływ może mieć na nas metafizyka. Zostały one przedstawione w raporcie nr 6 z grudnia 2018 – stycznia 2019 roku gazety „Coaching”5. Przyjrzyjmy się im.

Na podstawie badań przeprowadzanych na pacjentach przez Uniwersytet Opolski (prof. Dariusz Krok), Pomorski Uniwersytet Medycznym w Szczecinie (dr Beata Mackiewicz i Monika Tyszkiewicz) oraz Uniwersytet Jagieloński (prof. Małgorzata Kosowska) możemy zauważyć pewne zależności:

  • Medytacja, modlitwa oraz rozważania metafizyczne obniżają poziom stresu u pacjentów. Podczas tych praktyk możemy bowiem dać upust swoim emocjom, a także (w szczególności podczas modlitwy) mieć poczucie bycia wysłuchanym przez Siłę Wyższą.

  • Osoby uduchowione lepiej podchodzą do walki z chorobą – są nastawieni na działanie i koncentrują się nad tym, co realnie mogą zrobić. Traktują bowiem chorobę jako wyzwanie, a nie nieugięte fatum.

  • Uduchowieni pacjenci w sytuacji, kiedy medycyna nie daje nadziei na wyzdrowienie zaczynają koncentrować się na kontaktach towarzyskich, stąd też łatwo otrzymują niezbędne w tym kontekście wsparcie. Do tego potrafią oni przewartościować chorobę w taki sposób, że zaczynają myśleć pozytywnie i żyją w przeświadczeniu, że ich choroba czemuś służy i jest w planie Siły Wyższej, która trzyma pieczę nad światem.

  • Pacjenci o poglądach materialistycznych natomiast w przypadku chorób nieuleczalnych czują się ofiarami swojego stylu życia lub też genów, co wpływa na ich pesymistyczny nastrój, a ten z kolei utrudnia im cieszenie się życiem.

  • Reakcja osób o silnej religijnej postawie w sytuacjach pełnych niepewności i dyskomfortu jest zdecydowanie spokojniejsza, niż tych niewierzących.

Poza kwestiami związanymi ze zdrowiem można też zauważyć, że istnieje niesamowita korelacja pomiędzy duchowością, a skutecznością w biznesie, co zostało wykazane w latach 80. i 90. w badaniach socjologicznych Lisy A. Caister. Próbka było 5 tys. osób, wyniki natomiast pokazały, że Ci z nich, którzy regularnie brali udział w obrzędach o charakterze religijnym, zdobywali więcej pieniędzy. Nie dziwi więc fakt, że w większych firmach w Stanach Zjednoczonych (a więc kraju uważanym za potęgę ekonomiczną, w którym 90% społeczeństwa deklaruje wiarę w różnie rozumianą Najwyższą Istotę) wysyła się swoich pracowników np. na warsztaty medytacyjne, zatrudnia się też wielu duchowny mających nieść wsparcie pracownikom, a także wprowadza się żałobę, kiedy komuś z pracowników umrze ktoś bliski. Warto zaznaczyć za badaczem wpływów duchowości na polskie organizacje Michałem Izakiem, że duchowość to nie tylko religijność, ale również wszelkie drogi pracy z naszym umysłem, które pomagają naszemu „ja” doświadczyć kontaktu z głębią rzeczywistości wykraczającą poza materialność. Izak wyróżnia trzy powody, dla których firmy zainteresowane są tematem duchowości:

  1. Wiara w metafizyczne podstawy świata zmniejsza lęk związany z niestabilnością miejsca pracy, a także pozwala podwyższyć samooceną pracowników oraz działa przeciw alienacji.

  2. Po kryzysie w 2007 roku widać odwrócenie się ludzi o od materializmu na rzecz bardziej stabilnych wartości życiowych.

  3. Wzrastająca fascynacja filozofiami i religiami Wschodu.

Badania ten można oczywiście z powodzeniem przenieść na dziedzinę indywidualnego rozwoju osobistego. Szersza perspektywa na nasze życie niewątpliwie może nam pomóc przezwyciężać trudności i osiągać zamierzone cele, nawet jeśli nie dotyczą one zdrowia i pieniędzy.

III. Niebezpieczna metafizyka – manipulacje i nadużycia

Warto jednak na powyższe rozważania spojrzeń nieco krytycznie. Nie wszystko bowiem jest takie kolorowe…

Jeśli chodzi o kwestię zdrowia, to według ks. dr Jacka Prusaka źle pojęta religijność może doprowadzić do wzmocnieni cierpienia u osób chorych, ponieważ będzie ono traktowane jako kara za grzechy i przewinienia. Inną drogą źle zrozumianej duchowości, o której wspomina duchowny, jest zaniechanie leczenia. Jeśli natomiast chodzi o stosowanie metafizycznych koncepcji w biznesie, to również i na tym poletku możemy znaleźć ciekawe przykłady. Najbardziej jaskrawym są stosowane w korporacjach programy rozwoju duchowego Spiritual Managment System (SDM). Według badań Emmy Bell i Scotta Taylora szkolenia te miały w większości negatywne skutki – pracownicy zaczynali czuć się winni za wszystkie niepowodzenia w firmie6.

Ciemną stroną metafizyki w tym kontekście jest zatem to, że można za jej pośrednictwem manipulować innymi. I nie koniecznie chodzi tu tyko o korporacje, ale ogólnie o cały rozwój osobisty. Są koncepty duchowe, które mogą nas zaprowadzić w kozi róg, a nawet i wciągnąć w szpony sekty. O tym, jak łatwo stać się ofiarą „prania mózgu” piszę w Psychomanipulacji w sektach Stephen Hassan – uważam, że każdy powinien przeczytać tę książkę. Aby sprawdzić też, czy koncepcja metafizyczna, której ufamy jest dobra dla naszego rozwoju, warto odwołać się do modelu opisanego przeze mnie w notce: Ja i Ty jesteśmy OK! – jak sprawdzić, czy nasza droga w samorozwoju jest prawidłowa? Jeśli obrana droga prowadzi nas do nastawienia JA jestem OK – TY jest OK (TY rozumiany jako osoba niekultywująca naszego światopoglądu) , to znaczy, że wszystko jest w porządku.

IV. Podsumowanie

Ja widać metafizyka może mieć w rozwoju osobistym wartość praktyczną, o czym przypominają nam nie tylko James i Jung, ale i współczesne nam badania dotyczące zdrowia i biznesu. Warto jednak mieć na uwadze, że każdy medal ma dwie strony, stąd też metafizyka podobnie jak nóż może nam pomóc w życiu, ale też zranić.

Na koniec dodam, że notka ta na pewno nie oznacza to, że uważam osoby o poglądach bardziej materialistycznych za mniej predysponowane do rozwoju. Wręcz przeciwnie! Zresztą Czytelnik mojego bloga widzi, że zarówno w notkach jak i w życiu na równi korzystam z wiedzy naukowej i duchowej. Najważniejsze dla mnie, to w tym kontekście zachować zdrowy rozsądek. Może tym wpisem przekonam kogoś do sposobu patrzenia na świat, a może nie… Najlepiej, żeby każdy świadomie wybrał to, co dla niego realnie działa w danym kontekście 🙂


1 M. Brykczyński: Mit nauki. Paradygmaty i dogmaty. Warszawa 2011, s. 47-48.

2 W. James: Pragmatyzm. Tłum. W.N. Kozłowski. Kraków 2016, s. 166.

3 W. James: Pojęcia filozoficzne a praktyczne wyniki. Tłum. H. Buczyńska-Garewicz. W: H. Buczyńka-Garewicz. Warszawa 1973, s. 221-223.

4 C.G. Jung: Część I. Bliżej nieświadomości. W: Człowiek i jego symbole. Tłum. R. Palusiński. Katowice 2018, s. 122-124.

5 Informacje w tym fragmencie notki pochodzą z następującego artykułu zamieszczonego w magazynie Coaching: M. Dzierżanowski: Duch to pieniądz. „Coaching. Twój rozwój. Sukces. Szczęście.” nr 6 grudzień 2018 – styczeń 2019.

6 Tamże.